Wacław Onak
Urodził się 1958 roku w Tarnowie. Ukończył Akademię Sztuk Pięknych w Krakowie. Dyplom na Wydziale Malarstwa w pracowni prof. Juliusza Joniaka. Uprawia malarstwo sztalugowe. Swoje prace prezentował na wystawach indywidualnych i zbiorowych w kraju i za granicą. Jego obrazy znajdują się w zbiorach prywatnych w Belgii, Niemczech, Francji, Hiszpanii, Japonii, Anglii, Szwecji, USA, Brazylii, Australii i w Polsce.
drzewa, kwiaty, łąki…
...właściwie wszystko jest tu jedną masą, jednolitym, zielonym gąszczem bez skrawka nieba. Ale dlaczego tę zieleń nazywać zielenią? Nie ma tu jakiejś zwartej barwnej jednolitości. Ta całość drga blaskiem ciepłego światła, nigdy – nigdzie jednakowego. Czy materia tej masy jest wynikiem horror vacui, czy potrzebą dekoracyjnego nagromadzenia różnorodności kształtów, form, kolorów, plam i rytmów? Tu jest druga połowa września. Liście, gałęzie, kwiaty, łodygi, trawy. Skrawki wody wielobarwnie i różnokształtnie zarastającego stawu napełnionego lustrzanym odbiciem wiotkich, niematerialnycha dosadnych, barwnych obecności – zapowiedzi nadchodzącej jesieni. Wszystko tu przypomina raj, wiosnę i letnie nasycenia. Teraz czeka na odpoczynek, by znów, omal za chwilę zalśnić z niespotykaną energią. Wydaje się nawet, że ten stan rzeczy trwa tu zawsze, że tego świata nie dotyczą bezlistne, wietrzne i deszczowe depresje, że nic tu nie marnieje i nie zamarza tylko przeistacza się w kolejny życiodajny, bujny stan rzeczy. Patrzę na ten świat z niebem odbitym w plamach na wodzie codziennie, niekiedy po kilka razy. To ogród w Giverny, miejsce Claude Moneta, jego do ostatnich dni najżyźniejsza pustelnia, fotografia tego miejsca, która udaje jego obrazy. Cenić i uprawiać w sztuce logikę miary i rozumu, czy bezgranicznie oddać się porywom wzruszenia? Po której stronie być, za którą się opowiedzieć? Stać się, być światkiem chwili, czy przemyślnego zamiaru? Odwieczny konflikt, starszy niż batalia Salonu Odrzuconych /impresjonistów/ z Salonem Paryskim, niż spór „rubensistów” z „poussinistami”, weneckiej z florencką szkołą sztuki. Odwieczny i obecny w każdym człowieku. Generalnie, zawsze z jakiegoś powodu. Może nim być zarówno pycha rozumu jak i oszalała energia. Kiedyś, czegoś ma się już dość! Gdy karykatura rozumu lub beztroski prowadzi do nieszczęścia całe państwa, poszczególne narody, grupy ludzi czy pojedynczego człowieka.
Artysta to ktoś taki, kto czuje więcej, mocniej, dosadniej. Bywa, że czuje wcześniej od innych. Jego sztuka coś przeczuwa, zapowiada. Jest reakcją na dotkliwość stanu rzeczy, jest też alternatywnym światem. Gdy maszyna parowa zaczęła popędzać świat ku czemuś co dziś nazywamy cywilizacją, gdy koń stał się również koniem mechanicznym, gdy człowiek stał się masą lub choćby trybikiem, gdy stare smaki i gusty więziły pędzle i czyny, coś się stać musiało. Biedny na ogół artysta – towarzysz pana w podróżach do wód, który chorował na bronchit lub wstydliwie – szukał i odnajdywał swoje katharsis, swój świat… w słońcu. Atlantyckie czy Lazurowe Wybrzeże, Zatoka Neapolitańska, wybrzeża Hiszpanii, Turcji i Afryki Północnej, wszystko co miało więcej natury pełnej światła, ciepła ale i cienia, wody, stało się sanatorium dla skołowanego artysty, który miał dość wszystkiego – kanonów, jedynie słusznych zasad i nakazów. Chciał być wolnym! Szukał wolnej natury i innego świata. Odnajdywał go w naturze i w innościach formy japońskich drzeworytów, które jako „zapchaj dziury” docierały teraz do Europy wraz z delikatną ceramiką, ale i w wyprawach do zaoceanicznych wysp. Dość wielkich tematów i motywów, salonów mieszczańskich i Paryskich! Tu świeci słońce! Naprawdę, tu świeci inaczej. Jest go tyle, że posiada moc przemiany czerni i szarości cieni w błękity i fiolety. Gdy miesza się z parą morza, gdy odbija się w wodach, gdy przenika to wszystko, staje się jak tęcza, jest nią wszędzie, na wszystkim i we wszystkim. Taki świat daleki od rozterek egzystencjalnych, światopoglądowych, religijnych, obyczajowych i bądź jakich stał się „nowym” /raz na parę wieków/ doświadczeniem, doznaniem artysty. Nie pochyleni do ziemi chłopi zbierający ziemniaki, a chwila słonecznego i malarskiego żaru poprowadziły wspólnie wielu malarzy.
CZYTAJ CAŁY TEKST →
______________________